wtorek, 14 kwietnia 2015

Nadaję z nowego..

domu. Tak od 2 tygodni jesteśmy już u siebie:) Przeprowadziliśmy się tydzień przed świętami.. Nie mogę wprost uwierzyć, że nie było mnie tu znów tak długo. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy na wykańczaniu domu. Zmęczona byłam tym bałaganem tak bardzo, że i weny by Wam to pokazywać nie miałam..ale dziś to zrobię. Bo nie przeskoczę tak od razu do stanu obecnego..to w następnym poście:)  Większość zdjęć pochodzi z telefonu, więc jakość marna..

Na początku podjęliśmy decyzję o budowie kominka..miało go w ogóle nie być. W przyszłości miała stanąć w rogu koza o dość nowoczesnej formie, jednak do M nie przemawiał ten pomysł. Szukaliśmy, więc kompromisu..w tym czasie zaczęto rozbierać stary, ceglany dom w sąsiedztwie i tak zrodził się pomysł ceglanego kominka. Cegły są stare, pochodzą z XIX w. cegielni Władysławów. I tak w moim nowym domu, mam kawałek historii i element z duszą:)

W czasie, gdy M budował kominek ja się udałam do małopolski na kilkudniowe ploteczki:) poznajecie tego bałwana widocznego z okna?

tak?.. Wybrałyśmy się z Kasią Bellingham w odwiedziny do Maszki:) tutaj Kasia z Maszką w nowym warzywniku..

a tutaj Maszka jako Sophia Loren:)) no tak mi ją tu przypomina, że nie wiem:) w nowo powstającym ogrodzie leśnym:) Kilka dni minęło bardzo szybko, za szybko..żeby starczyło czasu na nagadanie się to chyba musiałybyśmy zamieszkać ze sobą na co najmniej miesiąc:))

Wróciłam i kominek już gotowy..i choć troszkę krzywy to oboje go uwielbiamy:)) robi klimat i nie zamieniłabym go na nic innego.

Kolejny etap już prawie końcowy to podłogi. Wybraliśmy lite, dębowe, olejowane  deski. Mąż również i to postanowił zrobić sam. Podziwiam go bo pracy przy tym ogrom...

Układanie podłogi trwało kilka weekendów. Ale warto bo efekt świetny, od razu zrobiło się ciepło i domowo:)


W międzyczasie zaczęłam pakować nasze rzeczy..trwało to 2 tygodnie! a przewieźliśmy wszystko w 2 weekendy. Przerażające jak człowiek obrasta w rzeczy...

Polowałam również w sieci na jakieś mebelki...tu kilka z nich..wszystko czeka nadal na zrobienie.

Jak widać niezły sajgon przeprowadzkowy:) M rano szykując się do pracy tylko krzyczał Aguś gdzie spodnie, Aguś a gdzie buty...:) a obiady jadaliśmy w miskach plastikowych bo do talerzy nie mogliśmy się dokopać.

A tu już otwieramy drzwi do nowego etapu w życiu:) ostatni transport i zostajemy u siebie! nareszcie:)

Żeby nie zwariować od tego rozpakowywania chwila przyjemności się należy..nocne obsadzanie donic:) z kwiatami przed domem już się poczułam u siebie:)

Do świąt jakieś 4 dni a stolarz robi schody, wyścig z czasem był niezły...


M w pracy, stolarz walczy ze schodami a ja z kartonami..

A tutaj prezent urodzinowy dla M, 1 kwietnia układał jeszcze brakujące podłogi po nocach wracając z pracy..

Kartonów ubywa..stało ich tu prawie 40!

Święta za pasem, więc tradycyjnie wędziliśmy swoje szynki... wybudowaliśmy sobie wspólnie z nowymi sąsiadami wędzarnię..kiedy? znów w tak zwanym międzyczasie:)

Zapach i smak nieziemski:)

A tak wyglądał nasz salon jeszcze w Wielką Sobotę późnym popołudniem...a w niedzielę zaprosiliśmy całą rodzinę na świąteczny obiad. Urządziliśmy sobie ogromną walkę z czasem...Przez tydzień prawie nie śpiąc. Ale zdążyliśmy:) w Święta było już czysto, schody prawie skończone,  prawie bez kartonów pod nogami, obiad na stole, ogień w kominku i nawet chwila na odpoczynek się znalazła:)
A jak było w Święta i co dzieje się teraz..to za kilka dni. Mamy obsadzone już drzwi wewnętrzne, teraz stolarz je obrabia. Później kolej na mnie i malowanie ich bo są surowe, sosnowe..zdradzę, że wzięło mnie na kolory i chyba jednak nie będą białe:) sporo jeszcze wykańczania, ale teraz już bardziej na spokojnie. Zdradzę jeszcze, że Kasia Bellingham projektuje mi ogród:)) działka jest wielkości chusteczki do nosa i za dużo bym na niej chciała...A ogród jest dla mnie nie mniej ważny niż dom, dlatego nie wyobrażam sobie by to ktoś inny go projektował:) tylko Kasiula:)

Choróbsko mnie dopadło i nie mam siły na jakieś poważniejsze działania, ale przynajmniej czas na napisanie posta się znalazł:)

pozdrowienia ślę
Aga