wtorek, 27 kwietnia 2010

Cisza...


Marazm psychiczny mnie dopadł... Fizycznie mnóstwo energii, ale wszystko co robię, robię bez przekonania...Bez wewnętrznego głosu, że to ma sens, że warto...
Tak naprawdę sama nadal nie wiem czego chcę, w którą stronę mam iść stojąc na rozdrożu...
Czuję, że tak niewiele mi potrzeba...a jednak to tak niewiele okazuje się czymś ogromnym i nieosiągalnym...
Tak trudno kochać...a bez miłości jakoś nic nie ma sensu.
Potrzeba tylko tej iskry w sercu, a świadomość tego, że jest ktoś dla kogo jesteśmy najważniejsi i świadomość, że my jesteśmy komuś potrzebni (choćby na chwil kilka) potrafi uskrzydlać, sprawić, że znów chce się żyć...
Mi się nic nie chce... jedna wielka pustka...
Ciągle tylko żądania deklaracji, ale ja mam już dość słów...pustych i nic nie znaczących...
Bez poczucia tego wszystkiego o czym pisałam wyżej słowa nie mają dla mnie żadnego znaczenia...
Szkoda tylko, że dla innych właśnie słowa są kluczem do wszystkich drzwi...

Aga

niedziela, 18 kwietnia 2010

KULINARNA rozpusta




Wczoraj zrobiłam swoje pierwsze ruskie pierogi:) Pod czujnym okiem mojej rodzicielki.
Istny raj w gębie:) Smak mojego dzieciństwa... Prosta kuchnia, skromna i bezpretensjonalna...
Kiedyś jadałam ruskie pierogi u prababci na wakacjach polane swojską, wiejską śmietaną a teraz polane skwarkami z wędzonego boczku...Obie wersje smakują wyśmienicie:)

Zrobiłam tyle, że nakarmiłam całą rodzinkę i urządziłam pierogową ucztę dla przyjaciół w sobotni wieczór! Miło biesiaduje się przy dobrym jedzeniu, z kieliszkiem czegoś wyskokowego i muzyką w tle...

Spokojnej niedzieli Kochani:)
Aga

piątek, 16 kwietnia 2010

Zawilce

Tak jak wczoraj obiecałam wstawiłam zdjęcia zawilców:) Niedaleko mojego domu jakieś kilkadziesiąt metrów, kwitną ich całe łany. Widok jest boski:)
Szkoda tylko, że ten cudny obraz psują śmieci! Trudno mi było zrobić zdjęcia, żeby nie uchwycić - opon, pampersów, butelek i co tam jeszcze...
Szlag mnie trafia, że ludzie nie szanują tego co najważniejsze, wyrzucają worki ze śmieciami jadąc samochodem! Darmowe wysypisko śmieci!
Jeszcze kilka lat temu było czysto i pięknie, a teraz miejscami jest okropnie. Aż się dziwię, ze zawilce jeszcze chcą rosnąć w takim miejscu.

Ale póki co łany zawilców kwitną i cieszą oczy:) Pocieszcie i Wy:)






Miłego dnia:)
Aga

czwartek, 15 kwietnia 2010

Marysieńka:)



Karteczka dla pewnej, ślicznej, małej Marysi:) To córeczka przyjaciół moich przyjaciół:) Jeszcze nie wiem czy się podobała bo dopiero wczoraj do niej dotarła...
Z racji tego, że moja młodsza siostrzyczka ma tak na imię to mam do wszelkich Marysieniek wielki sentyment:)
Kartka dość duża, prosta, z wykorzystaniem prostych materiałów ( papier, tektura falista i obowiązkowo koronki), subtelna i dziewczęca:)
Ach jak pięknie ją opisałam!


Miłego dnia Wam życzę, bo pięknie i słonecznie dziś jest:)
Muszę się wybrać do lasu i uwiecznić jak pięknie kwitną zawilce:) Wiosna to cudowna pora roku...

Ściskam Aga

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

ZADUMA...





Od soboty wszystkim nam trudno jest uwierzyć w to co się stało. To ogromna tragedia...niepotrzebnie zginęło tylu ludzi.
Pogrążamy się w refleksji nad kruchością ludzkiego życia...
O tym jak często tak mało od nas zależy...

Wczoraj zmarła babcia mojej przyjaciółki i choć przeżyła prawie 102 lata to mogę powiedzieć, że jej śmierci nikt się nie spodziewał.
To bardzo żywotna kobieta była, jeszcze ponad tydzień temu była w świetnej jak na swój wiek formie... Wszystkim nam się wydawało, że Ona będzie żyć wiecznie...
Choroba i śmierć przyszły znienacka i w ciągu tygodnia ją zabrała...
W środę mnóstwo osób będzie towarzyszyć jej w ostatniej drodze...

Czasem trudno uwierzyć, że to co się dzieje wkoło dzieje się z woli Tego na górze...

Dziś muzyka, która mi towarzyszy...
Agnieszka

czwartek, 8 kwietnia 2010

Przyjaciele...




"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać."

Mieć przyjaciół to coś bardzo cennego. Ja mam to szczęście, że ich mam:)
Coraz ostrożniej się zaprzyjaźniam. Ale wolę mieć garstkę prawdziwych, sprawdzonych przyjaciół niż grono fałszywych...Uczę się jednak na błędach...
Żeby nie wiem co się działo w moim życiu, wiem, że jest kilka osób, które zawsze są przy mnie i będą bez względu na wszystko...To naprawdę niezastąpione mieć taką świadomość, że jest się dla kogoś tak ważnym...Miłość raz jest, raz jej nie ma, a przyjaźń zostaje.

Mówi się, że w życiu ma się dwie rodziny - jedna ta, w której się człowiek rodzi,tej się nie wybiera, a drugą stanowią ci ludzie którymi się człowiek sam otacza, których sam wybiera czyli przyjaciele...Ja swoich przyjaciół stawiam zawsze na równi ze swoją rodziną, są ze mną w każdym ważnym momencie mojego życia...Moja mama często tego nie rozumie, bo sama nie zaznała w życiu prawdziwej przyjaźni...to smutne. Ja nie potrafiłabym żyć bez tych kilku osób...Zwłaszcza w tych trudnych momentach naszego życia doceniamy ich obecność...Mają takie wewnętrzne radarki i wyczuwają kiedy są nam szczególnie potrzebni... Ja od poniedziałku non stop się o tym przekonuję... Gdyby nie moi przyjaciele było by kiepsko, a tak jest hm... po prostu smutno, ale nie beznadziejnie...
Są ze mną, płaczą, pocieszają, gadają głupoty, żeby rozbawić, karmią, wyciągają na dłuuugie spacery, podsyłają linki do smutnych filmów, żeby pokazać że inni mają gorzej, tulą...każdy radzi sobie jak może, a ja jestem za to im ogromnie wdzięczna bo po prostu są. I wiem, że będą:)
Kochani bez WAS nie dałabym rady:)

Jesteście jak promyki słońca w pochmurny dzień, które przynoszą nadzieję na lepsze jutro, na bezchmurne niebo...


Również Wam kochane blogowiczki dziękuję za miłe słowa wsparcia:)
Samych promyków słońca Wam życzę:)
Zdjęcia ze słonecznymi promykami są wspomnieniami wakacji sprzed dwóch lat u mojej prababci:)

Agnieszka

wtorek, 6 kwietnia 2010

...


Rozczarowanie, zawiedzione nadzieje,
smutek, żal...
Czegoś tak bardzo brak,
że tracę dech...
Niemoc przeokrutna-
nie potrafię ani przeskoczyć i iść dalej,
ani w to "wdepnąć", żeby poczuć,
przeżyć, wygrzebać się
i w końcu przeć przed siebie...

Czasem wszystko traci sens...

Dziś wszystko wydaje się nie dla mnie i niemożliwe...

To wszystko to droga donikąd...

sobota, 3 kwietnia 2010

Wielkanocnie



Wyrobiłam się jak widać:)

Ostatnie 2 tygodnie mojej "aktywności" idealnie zobrazuje cytat z filmu "Nigdy w życiu"
"-Szefowo dobrze zapierd....?
- Dobrze zapierd...., tak Panowie zapierd.... że hej!"

I ja też tak dobrze zapierd...:) Ale już koniec! Wyrobiłam się i większość zaplanowanych rzeczy zrobiona:) Teraz mogę się zająć sobą i doprowadzić do ludzi:)

Domek wysprzątany, mięsa popieczone, ciasta też, no i jakieś dekoracje również poczyniłam.
Upiekłam mazurek orzechowy i sernik kajmakowy, oba wg. przepisu Liski z White Plate.
Polecam jej przepisy, ciasta są pyszne:)

Dziękuję za wszystkie życzenia, komentarze i miłe słowa:)

Wam wszystkim chciałabym życzyć również wesołych, radosnych, spokojnych Świąt w gronie bliskich Wam osób:) Odpoczywajcie i nabierajcie mocy:)

Pozdrawiam Agnieszka

piątek, 2 kwietnia 2010

Gonitwa z czasem...

Witam:)
Wpadam jak zwykle tylko na chwilkę, choć z Krakowa wróciłam w poniedziałek w nocy to nie mogę się od tego czasu ogarnąć!
Jak wiecie zafundowałam sobie remont przed samymi Świętami!
Co za licho mnie podkusiło tego nie wiem/: No, ale jak chciałam tak mam! Nie jest w końcu aż tak źle. Na zdjęciu powyżej widać fragment łazienki. Jest po prostu śliczna:) W chwili obecnej już zafugowana. Teraz głowimy się z moim wujkiem jak zamontować kabinę bo ma niezliczoną ilość śrubek i innych pierdół... Najważniejsze żeby wszystkie niezbędne sprzęty na Święta były już na swoim miejscu, a dopieszczanie jej zostawię już sobie na później...

Na zdjęciu poniżej widać stan mojego domku w dniu wczorajszym... Dziś jest już o niebo lepiej! Pomyte okna i z grubsza ten bałagan ogarnięty!
Zakasam rękawy i zdążę posprzątać do niedzieli! Normalnie wyścig z czasem sobie urządziłam... Ale ja tak już mam:)
U Was na blogach takie piękne dekoracje, wysprzątane kąty, ciasta wyrośnięte...a u mnie uporałąm się z toną pyłu dopiero...

Ale i tak jest dobrze:) Jak na skręconą nogę to śmigam od rana do nocy i daję radę...To prawda, że noga boli, ale jestem szczęśliwa, że nie dałam sobie jej wsadzić w gips i mogę w miarę sprawnie funkcjonować:)
Uciekam ogarniać ten syf... W końcu jeszcze na dziś zaplanowane pieczenie sernika, mazurka, zakupy i dalsze porządki...
Buziaki i dziękuję za odwiedziny
Gagu