wtorek, 24 grudnia 2013

Nie tylko życzenia..

Woreczek dla pewnego, malutkiego i uroczego Jasia:)

 Kochani w ten wigilijny dzień zaglądam do Was by złożyć Wam życzenia...ale zanim to nastąpi, słów kilka ode mnie:)  Jak Wam minął ten przedświąteczny czas?... Bo mi bardzo pracowicie, ale i niesamowicie miło:) W tym roku nie skupiałam się w ogóle na porządkach, na ganianiu i ogarnianiu..
Głównie szyłam.. rogasie, mysie, woreczki na prezenty... Piekłam... ciasteczka korzenne, niezmiennie od lat z tego przepisu, rogaliki migdałowe, ciasteczka z rudolfem,pysznego keksa Maszkowego, makowce i inne pyszności:) Spędzałam miło czas, na czytaniu książek, na wieczorach przy muzyce, świecach i rozmowach...O tak to był zdecydowanie miesiąc spotkań i rozmów:) Bycia razem z bliskimi..tymi od zawsze i tymi dawno straconymi a niedawno odzyskanymi -pozdrawiam serdecznie odzyskanego przyjaciela:) To był najprzyjemniejszy przedświąteczny czas od lat:) I choć nie wszystko jest tak jak powinno być..jest mi dobrze. I wierzę, że będzie jeszcze lepiej:)


Dekupażowa zawieszka..

Personalizowane woreczki na prezenty..

a w nich misie od http://roszpunkowo.blogspot.com/....zakochana jestem w tych misiach:)
ciasteczka rudolfy

jeden z tych niezapomnianych wieczorów z moją Rysią:)

A tu już seria rogasi..powstało ich w tym roku troszkę co cieszy mnie ogromnie:)




i mysia, pierwsza ale chyba nie ostatnia:)

Wiersz, który bardzo lubię...


"Wiersz staroświecki"

Pomódlmy się w Noc Betlejemską,
W Noc Szczęśliwego Rozwiązania,
By wszystko się nam rozplątało,
Węzły, konflikty, powikłania.
Oby się wszystkie trudne sprawy
Porozkręcały jak supełki,
Własne ambicje i urazy
Zaczęły śmieszyć jak kukiełki.
Oby w nas paskudne jędze
Pozamieniały się w owieczki,
A w oczach mądre łzy stanęły
Jak na choince barwnej świeczki.
Niech anioł podrze każdy dramat
Aż do rozdziału ostatniego,
I niech nastraszy każdy smutek,
Tak jak goryla niemądrego.
Aby wątpiący się rozpłakał
Na cud czekając w swej kolejce,
A Matka Boska - cichych, ufnych -
Na zawsze wzięła w swoje ręce.

Ks. Jan Twardowski

Kochani życzę Wam pełnych radości, pokoju, nadziei,
chwil spędzonych z najbliższymi.
Szczęśliwych dni dla Was:)


ps. a na koniec troszkę się pochwalę
http://naogrodowej.pl/artykul,Magia_swiatecznych_prezentow_u_Bramasole,633
Kasia Bellingham na swoim portalu Na Ogrodowej napisała coś o mojej świątecznej manufakturze, przeczytajcie jak znajdziecie chwilę:)

pozdrawiam ciepło
Aga

środa, 27 listopada 2013

Wyniki candy

Wyniki candy miały być w poniedziałek..jednak nie miałam na to zupełnie czasu, wybaczcie:)
Bardzo Wam dziękuję za tak liczny udział w zabawie:) naprawdę nie spodziewałam się tego.
To troszkę za sprawą Maszki:) Wiele z Was dołączyło do grona obserwatorów, mam nadzieję że zostaniecie u mnie na dłużej. No dobrze, juz nie przedłużam...w roli sierotki wystąpił M...

Wianek z rogaczem trafi do Kasi Bellingham:) Kasiu bardzo się cieszę, podaj mi proszę na maila adres do wysyłki.

Z racji tego, że było Was tak dużo postanowiłam wylosować jeszcze jedną osobę do której wyślę świąteczną niespodziankę..a jaką to pokażę jak już wyślę..
niespodzianka leci do...Anny Studio:) Aniu Ciebie także poproszę o adres do wysyłki.

piszcie na maila: pracownia@manufakturaga.pl

Jeszcze raz bardzo Wam wszystkim dziękuję za udział w zabawie:) a jakby ktoś zechciał mieć wianek z rogaczem to można go zamówić pisząc na maila powyżej.

Miłego wieczoru:)
Aga

poniedziałek, 11 listopada 2013

Nasz...?

Widok od strony ogrodu..

Lewa strona domu..pierwsze pomieszczenie było kuchnią, dalej pokój..

Wejście, sień z gustownym barankiem na ścianach. Na wprost łazienka wydzielona z sieni, po prawej i lewej stronie wejście na pokoje. Schody na poddasze..

Prawa strona domu. Ktoś zaczął już remont, skute tynki i odkryty drewniany strop.

dalej prawa strona.

Te okienka mnie urzekły:) są w świetnym stanie..

Nad drzwiami widać baranek na ścianie w sieni i widok na dawną kuchnię..



poddasze, spokojnie zmieszczą się 3 sypialnie i łazienka..


łazienka wydzielona z sieni..

drewniane stropy..

widok na dom z lewej strony od drogi.
Może to już ON? Nasz nowy, wymarzony dom...To o nim wspominałam w poprzednim poście. Kiedyś była w nim szkoła, później był zwykłym domem. Od lat nikt w nim już nie mieszkał. Choć poprzedni właściciele zaczęli już w nim remont, nadal jest mnóstwo pracy do wykonania. Jednak my się tej pracy nie boimy:) Ma ogromny potencjał. Oczami wyobraźni widzimy go już pięknym, z nową elewacją, dachem, może drewnianym gankiem:) I z dużym ogrodem, troszkę dzikim, angielskim, sielskim, romantycznym:) Mamy 10 dni na podjęcie decyzji..nie muszę chyba mówić, że spać to chyba w tym czasie nie dam rady. Za dużo myśli. Rozważanie wszystkich za i przeciw, kalkulacje..
Czy Wy też widzicie w nim piękno i mnóstwo możliwości?..

Edit:
dużo pytań padło więc uzupełnię informacje dla Was:)
dom jest 50 km od Warszawy, w pobliżu 2 rzeki, ale nie jest to teren zalewowy. Jest to wieś otoczona lasami, ale nie jakieś odludzie. Blisko do trasy szybiego ruchu, ale nie przy samej trasie.
Dom ma 110 metrów powierzchni i poddasze, więc całość ponad 200 metrów. Działka 3,5 tysiąca metrów. Studnia i piwnica. Do zrobienia jest dach, wylewki, tynki, podłogi, instalacje...wbrew pozorom nie jest to jakaś ogromna praca nie do wykonania. Wszystkie media już są. Są okna w idealnym stanie, wszystkie drzwi oryginalne, w tym jedne piękne, dwuskrzydłowe. Tylko jedne są w dość kiepskim stanie, reszta ok, po opaleniu z farby olejnej. Podłogi drewniane niestety raczej nie do uratowania. Piec kaftowy rozebrany niestety. A służyć ma na razie mi i mężowi, ale mam nadzieję, że w niedługim czasie już większej gromadce:)

środa, 6 listopada 2013

Dziękuję, dom i CANDY..

Na wstępie bardzo Wam dziękuję za wszystkie ciepłe słowa pod poprzednim postem, za trzymanie kciuków i dobre myśli:) Pomogły:) Jestem ponad 3 tygodnie po zabiegu. Dziad usunięty, a oko się już prawie pozrastało. Szwów już prawie nie czuję, a za 2 tygodnie mam wyniki badań. Wierzę w tylko jeden wynik:) Mam nadzieję, że już więcej o oku myśleć i pisać nie będę.

Druga sprawa to dom..oj jeździmy ostatnio i oglądamy, ogladamy.. Sporo już tego było.
Agentka do której się zgłosiliśmy niestety w ogóle nie rozumie o jaki dom nam chodzi. Za każdym razem, gdy wpadamy w zachwyt nad czymś "starym z klimatem" ona krzywo na nas patrzy, pyta się czy żartujemy z niej, a na końcu stwierdza, że jesteśmy dziwni, a gdy ja się na to oburzam ona się poprawia, że jesteśmy oryginalni:) Wpadł nam w oko do tej pory jeden domek, który sama wyszukałam. Niestety w ogłoszeniu nie było podane gdzie się dokładnie znajduje dlatego musięliśmy się zgłosić o pomoc do owej agencji. Piszę niestety bo nie bardzo się rozumiemy z agentką, ale podpisaliśmy umowę i na razie jesteśmy na nią skazani. Gdy pojechaliśmy tam po raz pierwszy, agentka nie chciała nawet wysiąść z samochodu przekonana, że żartujemy.. W niedzielę po raz drugi jedziemy go zobaczyć bo nie daje nam spokoju. Poprzednim razem nie dojechał właściciel, więc dom obejrzeliśmy tylko z zewnątrz i pozaglądaliśmy przez okna. Teraz mamy obejrzeć go w środku. Staram się zbyt mocno nie nakręcać, choć mi trudno bo mąż wyjątkowo się tym razem wkręcił i bezustannie mówi tylko o tym domu. Zobaczymy co z tego wyjdzie..Postaram się zrobić zdjęcia wtedy pokarzę o czym mówię:) bo zdjęcia z agencji niestety są okropne.
Z przeprowadzką do czegoś wynajętego na razie się wstrzymujemy, dajemy sobie jeszcze chwilę i skupiamy się na razie na szukaniu czegoś do kupienia. Póki jest pogoda jeździmy i oglądamy:)
Niejednokrotnie skrępowani, bo dziwnie mi zglądać kąty w domu w którym nadal ktoś mieszka..
A w jednym domu, ruince do remontu odkryliśmy prawdziwy skarbiec z różnymi starociami. Jest tam stół z pięknymi, toczonymi nogami, stara maszyna singer, gramofon, 2 szafy.. właściciel zgodził się sprzedać nam skarby za grosze. Mówił, że sporą część już pociął i spalił bo żona kazała te rupiecia z domu usunąć. A my owe rupiecia chętnie przygarniemy:)

Na koniec w związku z tym, że minęły 4 lata mojego blogowania ogłaszam candy. Długo zastanawiałam się co mogłabym Wam podarować.. A że Święta coraz bliżej, więc candy będzie już świąteczne.
Pamiętacie moje zeszłoroczne wianki z rogaczami?..taki o to wianek dostanie ode mnie osoba, którą wylosuję na koniec zabawy. Zabawa potrwa do 24 listopada, następnego dnia wylosuję osobę do której rogacz powędruje. Postaram się w ramach możliwości, uszyć rogacza w kolorach jakie sobie zażyczy wylosowana osóbka. Zasady ogólnie znane, więc nie będę pisała. Ktoś chętny?:)

Następnym razem zabiorę Was do Toskanii:) do napisania niebawem..
Miłego wieczoru:)
Aga


poniedziałek, 7 października 2013

Prawie powrócona

Tak, tak prawie wróciłam.. Prawie bo jednak na dobre wrócę już za chwilkę. Wybaczcie, że tyle miesięcy nie dawałam tu znaku życia. Tyle się działo i dzieje, a ja nadal chciałabym by ten blog był przede wszystkim autentyczny dlatego nie pisałam przez długi czas. Bo nie potrafię pisać o pierdołach, o rzeczach błachych, gdy głowę i serce zajmują mi poważniejsze sprawy. Pół roku temu wykryto mi jakiegoś "dziada" w oku, nie powiem, że wywrócił mi życie do góry nogami bo byłaby to nieprawda. Jednak spokój mi troszkę zmącił. Wydaje mi się, że się nie przejmuję, nie stresuję, myślę pozytywnie, jednak z tyłu głowy ćmi jakiś niepokój. Na szczęście już niedługo, w piątek mam zamiar pozbyć się "dziada" i wrócić do normalności. Bo choć niby cały czas żyję normalnie, to ten lekki niepokój troszkę komplikuje życie. A im bliżej końca tym stres jednak większy. W sobotę mam nadzieję, że będę już w domu po wszystkim. Zapomnę i wyprawię swoim bliskim kolację mojego zwycięstwa:) Ale nie taką zwykłą, tylko włoską ucztę. A dokładniej toskańską:) A to dlatego, że wróciłam właśnie z kursu kulinarnego z Toskanii:) Ach nawet nie macie pojęcia ile we mnie emocji, przeżyć, wrażeń niesamowitych. Spełniło się moje marzenie o Toskanii:) a nawet więcej bo kursu u takiej szefowej kuchni nie mogłam sobie nawet wymarzyć:) Ale o samej Toskanii napiszę innym razem.
Widzicie, więc że dziwny ten rok dla mnie bo z jednej strony kłopoty rodzinne, zdrowotne a z drugiej te złe chwile równoważą te piękne i dobre. Spełniają się marzenia:) Bo Toskania to jedno z nich, od 5 lat udało nam się z mężem w końcu wyjechać na wspólny urlop. I to nie byle jaki, bo byliśmy w Rumunii. O samej Rumunii też Wam napiszę, bo wyjazd był cudny:) Czeka nas też przeprowadzka, niestety jeszcze nie do naszego wymarzonego domu, ale gdziekolwiek, byle by razem i z dala od toksycznych teściów. Ale wszystko na spokojnie, najpierw oko, bo bez zdrowia nic się nie da.

Tyle miesięcy mnie tu nie było, minęło lato, nastała jesień, mnóstwo zdjęć i zaległości. Zacznę, więc dziś od kilku zdjęć moich późno letnich plonów.





Dynia gigant, która wyrosła z kompostownika, waży 36 kg

Mój warzywnik był w tym roku totalnie zakosmiczony, kosmosy rosły wszędzie zagłuszając całą resztę

Napiszę już niebawem, mam nadzieję, że już ze zdrowym okiem, spokojną głową i nową energią:)
Trzymajcie w piątek za mnie kciuki.
Pozdrowienia ciepłe ślę wszystkim, którzy jeszcze zaglądają i pamiętają:)
Aga

czwartek, 23 maja 2013

Majem oczarowana



Pracowicie u mnie, musicie mi uwierzyć. Mimo, że tutaj bywam rzadko...
Nie będę się tłumaczyć brakiem czasu bo go mam, zdjęć do pokazania także mnóstwo. Jednak jakoś się nie składa...
Maj jest tak piękny w tym roku, z resztą chyba zawsze jest piękny:) To zdecydowanie moja ulubiona pora roku. Zachwycam się wszystkim, codziennie..Pierwszymi zielonym listkami, smakiem pierwszego szczypiorku z warzywnika, zapachem bzu i konwalii, które doprowadzają wręcz do szaleństwa,  śpiewem ptaków, które koncertują jak szalone, szparagami, na które czekam cały rok...Maj jest jak zaczarowany:)) Nawet w takie dni jak teraz, gdy jest chłodno i deszczowo, bo zapach wilgotnej ziemii po burzy jest niesamowity:) Najmniej niesamowite, cudowne i magiczne w tym wszystkim są komary! Całe chmary komarów, które chyba w tym roku próbują nas zjeść żywcem.. Ale takie uroki mieszkania w lesie.
I tak upojona smakami, zapachami i dźwiękiem chodzę od kilku tygodni:) Koszę trawę 2 razy w tygodniu, pielę rabaty, warzywnik, podlewam, doglądam pomidorki w szklarni, pijam kawę w altanie, czytam książki na kocyku, szyję, duuużo szyję w mojej pracowni przy otwartych dniach, żeby nie umknął mi żaden ptasi koncert i żeby zapach bzu mi umilał tę pracę...I mimo całego, zwykłego życia, obowiązków i problemów wszelakich jest mi błogo:) Jutro rano na targu znów kupię świeżutkie, zielone szparagi, w sobotę znów skoszę trawę... zatoczy się kolejny krąg. Jak człowiek dostrzega i docenia małe cuda, od razu żyje się lepiej:)

A w niedzielę piękne święto, święto Mam:) Zrobiłam kredowe tabliczki, idealne na wyznanie uczuć naszej mamie, czy napisanie kilku miłych słów...





ps. tę wielką, kobaltową, ceramiczną donicę kupiłam w Krakowie na starociach za 10zł, jest świetna:)



Czy Wy także jesteście majowo upojeni? Mam nadzieję, że tak:)
Do napisania, mam nadzieję, że tym razem szybciej:)

Aga

ps. jeszcze małe pytanko, może ktoś wie jak ratować moje róże.. zaatakował je skoczek różany, jest wszędzie, chcę się go pozbyć jakoś naturalnie bez chemii jeśli się da, proszę o pomoc... i z góry dziękuję

środa, 10 kwietnia 2013

Jest słońce jest MOC

No dobra, słońce było, bo dziś go nie ma. Ale jak było to moc była ogromna. Nie wyobrażam sobie życia w  miejscu gdzie tego słońca jest jeszcze mniej niż u nas. Bo ono daje niesamowitą energię, jak nic innego:) I choć słońca dziś nie ma to moc jednak została:) Poszalałabym z grabiami czy innym szpadlem na podwórku, ale co najwyżej nadal mogę poszaleć z łapatą do śniegu.. Szaleję, więc nadal przy maszynie do szycia. I choć zalegający śniego ni jak ma się do widoków wiosennych to chyba już ta wiosna gdzieś się czai.. Bo powietrze pachnie już inaczej, bo ptaki w lesie wydzierają się niesamowicie, bo kocie gody rozdzierają nocną ciszę, bo wróciła MOC do działania:) Wszelakiego!






Takiego słoneczka wdzierającego się oknami zimą u mnie nie ma, więc to musi być wiosna:)
Choć kolejne zdjęcia na to nie wskazują, a obrazy aktualne jak najbardziej..






Ale w domu znów jakby bardziej wiosennie:)






Warzywnik zasypany, szklarnia już się chyba budzi i można w niej działać. Jest w niej przyjemnie ciepło, tylko nie wiem czy nocami jednak nie za zimno by coś w niej siać..


W tej beczce przed świętami wędzieliśmy szynki. Pychota:)
Moja roszponka, którą pokazywałam Wam już w styczniu. Świetnie wyglada i chyba już czas ją zjeść:) Tylko nie wiem czy jak ją zetnę zamiast wyrwać, to czy odrosną jej jeszcze listki? Może ktoś wie?

Rowery gotowe. Czekamy na odpowiednią pogodę:)
Zasypałam Was dziś troszkę zdjęciami, ale raz na jakiś czas chyba mogę:) Uciekam do maszyny.
Niech moc będzie z Wami:)
Aga

ps. dziękuję za wszystkie urodzinowe życzenia dla mojego męża:)

niedziela, 31 marca 2013

Życzenia




Tak na ostatnią chwilę, ale ja chyba zwyczajnie inaczej nie potrafię....
Choć dziś nie jest najgorzej, bo właśnie skończyłam malować paznokcie:))
Od 2 dni pichciałam jak głupia bo mój mąż najukochańszy w święta kończy 30 lat, więc mamy dodatkową okazję do świętowania:)

No, ale ja nie o tym i nie z tym tu przyszłam..
Kochani chciałam Wam życzyć radosnych, spokojnych, pełnych życzliwych uśmiechów świąt:)
Spędźcie miło ten czas:))

Aga