środa, 27 października 2010

Spóźnione urodzinowe CANDY.


Ogłaszam urodzinowe candy!
Troszkę spóźnione bo wczoraj minął rok odkąd piszę tego bloga, no ale co się odwlecze...

Urodzinowa poczka zawiera jeden chustecznik ozdobiony przeze mnie (do wyboru), 2 posrebrzane łyżeczki i 2 stare pocztówki (obie są datowane na 1912 rok).

Kto ma ochotę proszę o wpis w komentarzach (można również zamieścić informację na swoim blogu) :)
Zabawa potrwa 7 dni czyli do 3 listopada.

Zapraszam i miłego dnia życzę:)

wtorek, 26 października 2010

Tajemnice alkowy.

Uchylam dzisiaj tajemnice alkowy... Tak, tak mamy już SYPIALNIĘ! Jasna i świeżutka:) Cudna po prostu.
Zeszły tydzień upłynął na poszukiwaniach: odpowiedniego materaca, stelaża, oświetlenia itp..
Nie było łatwo, ale udało się!
Najważniejsze sprzęty już są, zostało dokupienie jednego stolika nocnego, zasłon i może jakieś dywaniki.

Sypialnia nie jest duża dlatego chciałam, żeby była jasna i przytulna. I taka jest. Tzn. jest jeszcze dość pusta bo brakuje w niej drobiazgów nadających klimat...

Na pierwszy rzut kinkiety. Znane większości ze szwedzkiego sklepu, jednak mi się bardzo podobają i od dawna wiedziałam, że muszą być te i tylko te.


Rama łóżka stała na strychu już 2 lata i czekała... Kupiliśmy ją jak większość mebli pod Warszawą w Koniku w sklepie z używanymi, stylizowanymi meblami. Ceny były tam niesamowicie niskie, a mebli spory wybór i zawsze można było coś wybrać. Bardzo żałuję, że sklep zlikwidowano bo jeszcze kilka mebelków by się przydało...
Łóżko jest drewniane i jak dla mnie piękne:) Tylko spójrzcie...




Jakiś czas temu mówiłam, że robię stolik i oto on. Niby nic szczególnego, ale chciałam, żeby był prosty i bielony, odrobinę przecierany. Gałka w szufladzie jest chwilowa, docelowo będzie kryształowa w kolorze mięty. Jak już ją odbiorę to pokażę... Będzie cudna, ze sklepu" Z Potrzeby Piękna"...





Kiedyś na miejscu tego fotela stanie piękny, duży uszak. Ma być miękki i wygodny idealny, aby się w nim zapaść z książką w ręku... No, ale to kiedyś:) Na razie stoi taki niepozorny, ale nakryty jasną narzutą nie wygląda tak źle:)


Nie macie pojęcia jak miło jest się w końcu wysypiać! Plecy nie bolą od twardej sofy, nie słychać hałasów dochodzących z dołu i najważniejsze, żaden kot nie skacze po głowie! Luksus normalnie:)

A tak wogóle to od kilku dni czuję się jak na wczasach... Nowe miejsce, nowe łóżko, nowy widok za oknem, no, ale przecież kiedyś się przyzwyczaję:)

I wiecie co... czuję się znów SZCZĘŚLIWA:)

Pozdrowionka dla Was:)
Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa zostawiane w komentarzach:)
Aga

środa, 13 października 2010

Półka dająca radość:) i wieszaczki.







Ostatnio zamieszczam takie hurtowe posty. Staram się dozować i jakoś segregować to co chcę Wam pokazać, ale nie zawsze mi wychodzi. Dziś też mam dla Was taki MISZ MASZ:)

Najpierw pokazuję wieszaczki do łazienki. Długo szukałam odpowiednich (od kwietnia), ale albo cena nie taka (czytaj za wysoka), albo coś innego nie tak... Dlatego postanowiłam wykombinować coś sama. Chciałam żeby wieszaki dla mnie i dla M wyraźnie wskazywały, który jest czyj.... I tak oto powstały te powyżej:) Są zrobione z deseczek (takich do decoupageowania), pomalowane, przetarte, a później ręcznie WYKAŁACZKĄ malowałam literki! Od razu widać, który jest kogo nie tylko po literce, ale też ilości wieszczków:) M się troszkę burzył dlaczego on dostał jeden, więc mu wyjaśniłam, że on używa tylko ręcznika a ja potrzebuję jeszcze na piżamkę i szlafroczek:) Na szczęście zrozumiał, choć łatwo nie było (miał duże poczucie niesprawiedliwości) :)
Niedługo pokażę je już w miejscu docelowym.




Ciepłe, jesienne ozdóbki dostały świece... Zawsze dużo ich pali się w domu. Uwielbiam ich ciepłe i miękkie światło:) Teraz ubrane w owoce róży wyglądają jeszcze milej....

A ta bidulka została przeze mnie prawie wyrzucona... Już leżała w skrzynce z innymi roślinkami, które najzwyczajniej nie dały sobie rady z nocnymi przymrozkami i padły. Zrobiłam porządki w altanie i wokół domu i zostały tylko chryzantemy.
Jednak zlitowałam się nad nią i dałam jej drugą szansę i jak widać radzi sobie świetnie:) Stoi w sypialni i kwitnie pięknie. A przy tym pachnie cytrynwo bo to odmiana angielska i ma liście podobne do "cytrynki" albo "anginki" różnie się na nią mówi...



A teraz coś co cieszy mnie najbardziej w ciągu ostnich kilku dni... Nasza kuchnia jak już chyba kiedyś pisałam jest dość nietypowa. Tzn. jest NIETYPOWA dla wszelkich fachowców, którzy zajmują się zabudową kuchenną i robieniem szafek. Mieszkamy na poddaszu, dlatego miejscami jest dość nisko i są skosy... I to jak się okazuje jest dla niektórych fachowców nie do przeskoczenia. Albo inaczej powiem jest do przeskoczenia tylko za mega pieniądze.
Kuchnię która ma 2,5 na 2,5 metra wycenili co poniektórzy od 5 tysięcy do nawet 12! Za szafki zrobione z płyt oczywiście nie z drewna! Robiąc ją kilka lat temu nie mieliśmy ani na to pieniędzy ani zbytnio pomysłu, dlatego w końcu nie zleciliśmy jej nikomu. Po jakimś czasie sami kupiliśmy kilka szafek i próbowaliśmy coś wykombinować. Efekt jest jaki jest. Teraz zrobilibyśmy ją zupełnie inaczej, no ale cóż... Jest jak jest i na razie musi tak zostać. I tak projekt KUCHNIA ma swój kolejny etap. Nie można kupić gotowych szafek tak, żeby wymiarowo pasowały dlatego postanowiliśmy zabudować luki półkami. W ten sposób powstały dwie półki w rogu między szafkami i jedna nad oknem. Ta nad oknem to specjanie dla mnie, bo wymyśliłam sobie, że chcę taką półkę specjalnie na książki kucharskie. Jak widać książek jest niedużo:) no ale półka jest i mnie cieszy:) W słojach są orzechy i suszone grzybki:)
Wiem, że zdjęcia nieszczególnie urokliwe są, ale było dość pochmurnie jak je robiłam. A poza tym nie wiem czemu (ale chyba za sprawą światła właśnie) zdjęcia kuchni i kącika jadalnego zawsze wychodzą na takie zimne i ponure, a w rzeczywistości to bardzo przyjemny kącik:)
W przszłym miesiącu dokończymy zabudowęz drugiej strony kuchni, wtedy pokażę jak wygląda całość. Kolejną rzeczą jaką musimy zmienić to kuchenka! Ta jest straszna! Nie dość, że brzydka to jeszcze ciężka w OBSŁUDZE...tzn. jest całkowicie gazowa. Pieczenie w niej bez termostatu i regulacji temperatury jest prawdziwym wyczynem:) Przez pierwsze 2 lata wogóle nie dotykałam piekarnika, teraz już się z nim całkowicie oswoiłam, ale jak patrzę na te wszystkie super kuchenki to aż mnie skręca:) Jeśli się uda to może na Święta będę piekła już w nowiuteńkim piekarniku:)

A jeszcze nawiązując do półki to siadamy wieczorami na kanapie i gapimy się z głupimi uśmieszkami na tą półkę:) Tak niewiele a jak cieszy:)








Niedługo pokażę nad czym teraz ślęczę! Otóż już bliżej niż dalej do osiągnięcia celu:) Od dawna robię szafkę (raczej stolik z półką) do łazienki, wczoraj udało mi się skończyć jej czyszczenie. Teraz już przyjemniejsze rzeczy zostały. Również wczoraj skończyłam czyścić stolik do sypialni. Sypialnia to swoją drogą zasługuje na oddzielnego posta, stoi pusta od 2 lat, ale już niedługo będzie materac i będę mogła ją skończyć. Jak na razie służy za.... wszystko tylko nie sypialnię:)

No dobra piję kawkę i uciekam wykańczać te nieszczęsne stoliki:) I pogrzać się na słoneczku bo od jutra podobno już tylko deszcz:( BRRRR nie lubię deszczu i zimna jednocześnie...

Żegnam się:) Buziaki ślę!
Aga

piątek, 8 października 2010

Ramy, ramki, rameczki...





Z każdego wyjazdu przywozimy jakąś graficzkę uwieczniającą miejsce w którym byliśmy. Nazbierało się tego kilka sztuk. Postanowiłam więc, w końcu je oprawić i powiesić.
Tak powstała "mini galeryjka" nad kanapą:) Dwa dni się bawiłam, żeby zrobić pass partout i odpowiednio je rozmieścić. Ramki w rzeczywistości są bardziej ciemno brązowe niż czarne... tylko ta z naszymi ślubnymi zdjęciami jest czarna.
A propos naszych zdjęć to zauważyłam, że już ładnych parę lat mieszkamy razem, a jeszcze więcej jesteśmy razem a w domu nie mamy wspólnych zdjęć, dlatego postanowiłam to zmienić:)
W tej ramce były jakieś obrazki ze znanego wszystkim sklepu, wisiała w poziomie właśnie nad kanapą. Teraz są tam nasze 3 ślubne, czarno białe zdjęcia:)
Szczerze zadowolona jestem z efektu:) Od razu tak jakoś bardziej "domowo" i przytulnie się zrobiło:)




A tak prezentują się wieczorem...


Uciekam na dwór bo słoneczko grzeje no i wiatr już mniejszy, więc można porobić troszkę porządków ogrodowo-podwórkowych...
Trzeba zgrabić liście, okryć niektóre roślinki i takie tam różne przyjemności:)

Do następnego:) Pozdrawiam słonecznie
Aga

Ps. dodam nieśmiało i pocichutku, że weekendowy wyjazd do Krakowa był udany, cudny, miły....
ach no super było po prostu:)
Buziaki