poniedziałek, 31 grudnia 2012

Zielone życzenia




Kochani na ten Nowy Rok posyłam Wam utwór, który się mnie uczepił i nucę go cały dzień:)

Życzę Wam wielu zielonych  myśli i zdarzeń w Nowym Roku:) Zdrowia, nadziei, uśmiechu, miłości..
Wiary w siebie:) Niech ten Rok będzie dla Nas, dla Was przełomowy, szczęśliwy i owocny:) Spełniajcie swoje marzenia i nie bójcie się tego:)

Miłego wieczoru jakkolwiek macie go zamiar spędzić:) Nasz będzie bardzo kameralny, w niewielkim gronie przy ruskich pierogach:)

Bawcie się dobrze i lekkich główek jutro rano:)
Aga


wtorek, 18 grudnia 2012

Nasz czas


 ps. Ryś nie zabijaj mnie za to zdjęcie, jest cudne:))


Ostatni weekend to był nasz czas..Mój i Rysi:) Mojej najukochańszej, młodszej siostrzyczki:) Piekłyśmy i lukrowałyśmy pierniki.." I nie ważne, że w tym roku nie wyszły tak idealnie..ważne, że spędziłyśmy razem troszkę czasu." - to słowa Rysi. My razem i to jest najważniejsze:)
Oddalamy się od siebie i zbliżamy, kłócimy i tęsknimy za sobą, jednak kochamy się baardzo:)






I moje kociaki, które nam towarzyszyły:) Z lewej mama-Kitka i jej syn-Sylwuś.

Miłego, wspólnego, przedświątecznego czasu Wam życzę:)
 Ryś a na Ciebie czekam, trzeba zrobić uszka, pierogi, ciasteczka, wianki na prezenty.. i masę innych wspólnych czasoumilaczy:))

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Wianki

Nie lubię się tłumaczyć tym, że nie mam czasu..To okropna wymówka naszych czasów, której nie znoszę. Zatem nie będę:) Zwyczajnie chyba nie umiem się po prostu zorganizować. Tyle chcę Wam pokazać, czy mi się do Świąt to uda, sama nie wiem..
Za oknem zimno, mnroźno i biało:) Fajnie jest w sumie:) Choć nie wiem czy od tego zimna nie przytargałam z Krakowa jakiegoś choróbska, bo jakoś mi tak niewyraźnie dziś..Tak, tak weekend spędziliśmy w Krakowie:) Kraków piękny jak zawsze choć mroźny okropnie.. Czas świątecznych kiermaszy nastał, więc i my krakowskiego nie mogliśmy sobie odpuścić:) Kilka różności kupiliśmy, ale dziś się nie pochwalę. Oczywiście ceramika z Bolesławca jest na pierwszym miejscu:) Niestety na warszawskim kiermaszu ceny są dużo wyższe i wyrobów dużo mniej.

No, ale dziś o wiankach miało być. Uwielbiam wianki i wiszą u mnie przez cały rok. Do tej pory wisi na moich drzwiach wejściowych letni wianek..Aż wstyd:) Ale wianek piękny i rozstać się mi z nim trudno. A pochodzi ze sklepu TENDOM. Zajrzyjcie tam bo Kasia tworzy naprawdę cuda:) Trudno się oprzeć jej wiankom:) Ale, że ja z tych co lubi coś zrobić własnymi łapkami, więc takiej przyjemności sobie nie odbieram i stworzyłam coś sama:)

Jeden wianek na żywym podkładzie zrobiony na drzwi wejściowe na zewnątrz. Niby dość prosty, ale się błyszczy dość mocno:) Święta na bogato muszą być:) Moja teściowa nie przepada za wiankami i nie pozwala ich wieszać na drzwiach..Mam jednak nadzieję, że zmieni zdanie i pozwoli go zawiesić. A jak nie to powędruje do kogoś w prezencie:)






Kolejny to mój tegoroczny ulubieniec:) Z resztą nie tylko mój bo powstają oprócz mojego jeszcze 2 takie na zamówienie:)  Wianek z reniferem czy też łosiem to takie potraktowanie świątecznych dekoracji troszkę z przymróżeniem oka:) Zobaczyłam kiedyś coś w podobnym stylu w sieci i chodziło mi po głowie.. Reniferki to nie nowość bo na blogach u dziewczym szyjących tildowe różności goszczą już od lat, ale ja dopiero z miesiąc temu odważyłam się go uszyć. Zakochana jestem w moim Rudim, bo uważam jest uroczy:)  Fajnie wyglada użyty w wianku..A urocze dzwoneczki-domki pochodzą z DecorOlki.









Ps. mam do Was jeszcze pytanie..Pokazuję Wam tu czasami moje przeróżne prace. Czasem robię coś na zamówienie, ale większość powstaje w skutek weny:) Nazbierało się tego troszeczkę.. Daletego pomyślałam o swtorzeniu jakieś podstrony na blogu, coś w rodzaju mini sklepiku gdzie można by było zobaczyć i kupić moje prace..Czy byłybyście zainteresowane? Chętnie poznam Wasze zdanie:)

Do napisania już niedługo:) Miłego tygodnia i zachęcam do tworzenia własnych wianków, bo to świetna zabawa:)


środa, 21 listopada 2012

Świąteczne szycie

Przez ostatnie 2 tygodnie szyłam jak głupia:) Powstało mnóstwo świątecznych ozdób. Mój kącik szyciowy przypominał fabrykę, wszędzie tkaniny, wstążki, koronki, szablony, wzory haftów.. W głowie mnóstwo pomysłów:) Lubię przeglądać skandynawskie blogi gdzie już jest masa świątecznych inspiracji. 
Ależ oni potrafią cuda wyczarować:)  Tak natchniona i zainspirowana tworzyłam sobie w ostatnim czasie.
A co stworzyłam? Popatrzcie..

Mikołajowe skarpety. Chociaż bardziej pasowały by na jakąś zgrabną łydkę ślicznej elficy:) Spodobał mi się kształt tych skarpet na jakimś skandynawskim blogu, myślę że to fajna alternatywa do typowych dużych mikołajowych skarpet:) Do tego ręczne, proste hafty, tasiemki i koronki.


Powstały także girlandy z różnych zawieszek. Myślę, że fajnie wyglądałyby w dziecięcym pokoju, choć i na kominku czy poręczy od schodów:) Nie posiadam żadnej z tych reczy, ale powiesiłam na bufecie w kuchni i też się nieźle prezentuje:) Oprócz girland jest też troszkę pojedynczych zawieszek.. Oj ciężko się szyje takie drobiazgi, ale ozdabianie ich to już sama przyjemność:)







Niewielkie rożki na słodycze czy stroiki z iglaków:)  W Polsce chyba mało popularne, ale na wyżej wspomnianych blogach już bardziej. Choć tam częściej w wersji papierowej.




A żeby dopełnić świąteczny wystrój i nastrój trzeba upiec pierniczki:) A jak piec to tylko w świątecznym fartuszku:)






Mam nadzieję, że i ja Was troszkę świątecznie zainspirowałam:) Powstało też troszkę innych rzeczy, ale post byłby strasznie długi, więc będę Wam dawkować. Dekupażowe świece i lampiony, chcecie zobaczyć następnym razem? Zrobiłam też deseczki pod kalendarze na nowy rok.  A z szyciowych tworów powstaja rogacze, reniferowe głowy... Co z nich wyjdzie jeszcze nie wiem.

Dziękuję Wam za ciepłe słowa pod ostatnim postem..To był trudny rok, tydzień, dzień... dziś jakiś większy spokój w sercu:)

Miłego dnia:)
Aga

sobota, 17 listopada 2012

Gali..

Dziś minął rok..Podobno pierwszy jest najtrudniejszy, choć wątpię by kolejne były łatwiejsze. Może gdybyś się chociaż przyśnił, byłoby mi łatwiej... Tyle między nami niewypowiedzianych słów zawieszonych gdzieś w czaso przestrzeni, tyle niewykonanych gestów, tyle straconych dni, lat... Tak krótko byłeś w moim życiu. Za krótko..
 Ojca miałam tylko 27 lat, ojca w domu tylko 15, a tatę...tatę miałam chwilami. I te chwile tak bardzo chcę zapamiętać.
Miałam tatę, który pięknie rysował, uczył mnie tego. To po nim mam wszelkie manualne umiejętności, nikt jak on nie potrafił nad parą otwierać bombonierek, wyjadać ich i zaklejac z powrotem:)
Miałam tatę, który ćwiczył z nami szpagaty na stole w pokoju:) Który robił pompki z nami na plecach.
Tatę, który na każde święta mimo tego, że mieszkaliśmy w jednym pokoju z kuchnią bez łazienki targał do domu żywą choinkę. Bez prawdziwej choinki nie ma świąt, tak mówił..
 Tatę, który ucierał dla nas sernik w makutrze drewnianą pałką. To były najdelikatniejsze serniki jakie jadłam:)
Tatę, który wyjadał z cukierniczki cukier, po kryjomu przed moja mamą, gdy w domu nie było nic słodkiego:) To po nim lubię się zasłodzić na amen.
 Tatę, który słuchał rocka i zaraził mnie miłością do tej muzyki już od dziecka.
 Tatę, który na bal karnawałowy w zerówce przebrał mnie za budowlańca, podczas gdy wszystkie dziewczynki były królewnami:)
Tatę, który zakładał mi koszulkę Legii i zabierał mnie na żyletę na mecze. Znałam nawet skład drużyny:)

To po nim mam duże niebieskie oczy, włosy proste jak drut, dwa "gniazdka na głowie", z wyglądu jestem cały ojciec. Po nim mam także zdolności plastyczne i wrażliwość. Ta wrażliwość w połączeniu ze słabością, sprawiły, że życie go przerosło... Zagubił się w nim, a później je chyba stracił... A może tylko mi się tak wydaje, bo chyba przez ostatnie lata był na swój sposób szczęśliwy. Odnalazł spokój choć nałóg nie pozwalał mu normalnie żyć...
 Od 4 lat próbowałam znów stać się częścią jego życia. Czy mi się udało? Sama nie wiem..Wiem, że brakowało mi taty, nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tak bardzo go potrzebuję..
Teraz pozostaje tylko tęskonota..

Dla wielu osób był Galim, rysownikiem... I głównie rysunki nam po nim pozostały.







środa, 7 listopada 2012

Trzy kolory..

Jeszcze chwila a wypadłabym z tęczowej zabawy. To już ostatnie 3 kolory tęczy. Tak się złożyło, że wszystkie te przedmioty maja jeden wspólny mianownik...Kraków.  Nie mieszkamy blisko tego miasta jednak dość często w nim bywamy. Bo lubimy i mamy taką możliwość, więc korzystamy:)  Granatowy choć chyba bardziej kobaltowy jest mój ulubiony kubek:) Jestem maniaczką zielonej herbaty, wypijam jej dziennie całe mnóstwo. A od 3 lat prawie zawsze parzę ją w tym kubku. Jestem z nim niemal nierozłączna, mam masę zdjęć na których kubek stoi w warzywniku, w szklarni na półce, na trawie, w altanie... Uwielbiam go:) Kupiłam go na krakowskim rynku, 3 lata temu w Niedzielę Palmową na świątecznym kiermaszu.



Niebieskie są świece w moim domu. Tak się złożyło, że tej jesieni to właśnie niebieski rządzi:) W zeszłym roku świece były pomarańczowe i zielone. A w tym niebieskie.. a dlaczego? Bo właśnie taki kolor pasuje do świeczników, które również kupiłam w Krakowie. We wrześniu podczas naszego pobytu w tym mieście, spotkałam się z Maszką:) Wybrałyśmy sie na giełdę staroci i stamtąd pochodzą owe świeczniki:) W wersji oryginalnej były rudo - miedziane.. Nieładne zwyczajnie. Postanowiłam je oczyścić i pomalować. Mają troszkę zdobień dlatego żeby ułatwić sobie pracę najpierw potraktowałam je chemią, a później dopiero papierem ściernym.. I to był błąd. Ten papier znaczy się. Ten z lewej strony jest tylko po chemii, a ten po prawej juz po papierze.. Mi zdecydowanie bardziej podoba się ten po lewej, bo spod wierzchniej miedzianej farby ukazała się złota i niebieska farba. Fajnie sie mieni i efekt jest jakiś taki ciekawszy. Niestety pierwszy  z rozpędu zanim mu się dobrze przyjrzałam zaczęłam szlifować.. W końcu zostawiłam. Mam nadzieję, że dostrzegacie to, że ten niebieski przebijający się na świecznikach to odbicie niebieskich świec. Udało mi się je dobrać idealnie:)


Fioletowy jest nie do końca taki oczywisty. Jest przygaszony i delikatny. Przybrudzony wrzos.. Te świeczniki również przywiozłam z Krakowa. Kupiłam je w sklepie w Ogrodzie Łobzów.  Bardzo je lubię:) Żeby podkreślić ich kolor i nadać im jesiennego charakteru ozdobiłam je wrzosowymi wianuszkami:) Wszystkie świeczniki są w codziennym uzyciu. Cieszą oczy i tworzą fajny klimat:)            To były ostatnie kolory w tęczowej zabawie. Aniu dziękuję Ci za nią i za mobilizację:)  Następny post w końcu chyba będzie urodzinowy, choć tyle szyję na świąteczny kiermasz, ze mam ochotę się pochwalić swoimi wytworami... No, ale po kolei.  Dobrej nocy :)




czwartek, 25 października 2012

Cyrkowy słonik, torby i uratowane przed mrozem

Cyrkowy słonik.. oto on:) Moja wygrana u Amelii:) Sprawiła mi ona ogromną radość bo uwielbiam jej obrazki.  Spod jej pędzla wychodzą przepiękne, bajkowe, tajemnicze, troszkę smutne zwierzaki.  Każdy z nich jest niesamowity:) Dziś Amelia pokazała nam sowę, która mnie absolutnie urzekła. W jej akrylach na płótnie jest jakaś magia, której nie umiem opisać. Słonik jest przepiękny:) Dziękuję Ci Amelio jeszcze raz za tę zabawę i wygraną:) Zajrzyjcie do tego zaczarowanego świata:)
Ostatnio sporo szyję. Jakiś czas temu powstało kilka eko torbiszonów na zakupy. Powiem nieskromnie, że bardzo mi się podobają. Są proste, bez haftów tym razem, z parcianymi uchwytami. Idealne na targ:) Można śmiało spakować dynię, a w te poniżej śliwki bo jakoś tak idealnie pasują kolorystycznie:) Uszyłam je spontanicznie bo jakoś tak natchnienie spłynęło, więc są wolne:) Gdyby komuś wpadła jakaś w oko to zapraszam:) Teraz na maszynie są już inne prace.. Szyja się już świąteczne dekoracje, girlandy, zawieszki, pierniczki,  skarpety na których haftuję zimowe i świąteczne motywy:)  Przygotowania do świątecznego kiermaszu w którym wezmę udział idą pełną parą (no dobra wcale nie pełną, ale rozkręcam się) :)) Aga z bloga Domowe Klimaty prowadzi sklep Ago Home z różnymi dekoracyjnymi pierdółkami, które większość z nas uwielbia:) Okazało się, że mieszkamy blisko siebie, w tej samej gminie, a Aga w swoim sklepie organizuje Babski Targ Pasjonatek. Zajrzałam na ostatni taki targ i powiem Wam, że to fajna inicjatywa:) Wezmę udział w świątecznym targu i stąd przygotowania:)





Jakiś czas temu na TYM blogu natknęłam się na kurs jak zrobić dynię z książki:) Bardzo mi się spodobała:) Na strychu wygrzebałam podręcznik mojego m z liceum i zabrałam się za wycinanie.. Powiem Wam, że to moja pierwsza i ostatnia taka dynia:) Efekt super, ale to wycinanie... nigdy więcej:) I tak książkowa dynia stoi sobie obok mojej solejrolii, która o dziwo żyje u mnie już od sierpnia chyba... Jak na kwiatek doniczkowy to jakiś rekordzista, bo wszystko umiera dość szybko. Twardziel mi się trafił:)



Zapowiadają na noc przymrozki.. Do tej pory jakoś się udawało i prognozy się nie sprawdzały, ale dziś mam złe przeczucia. Ściełam na wszelki wypadek wszelkie kwiecie zanim zetnie je mróz. I tak zadaliowałam się, zakosmosowałam i ...  Zerwałam także cały kosz pomidorów, a jeszcze kilka takich koszyków będzie. Te są w miarę dojrzałe, a całe grona zielonych jeszcze zostawiłam. W szklarni nic im nie grozi, więc może choć się troszkę zażółcą zanim przyjda bardzo niskie temperatury. W zeszłym roku do grudnia mieliśmy własne pomidory.. Szpinak także nadal rośnie jak szalony, ale to dobrze bo go uwielbiam:)




Ściełam także resztki swoich róż, w domu pocieszą oczy jeszcze przez kilka dni:) Ta żółta to Graham Thomas którą chciałam Wam pokazać jakiś czas temu, zakwitła dopiero teraz:)  Następnym razem troszkę poświętujemy:) Poświętujecie ze mną? Okazja będzie całkiem przyjemna bo jutro mój blog ma 3 urodziny:) Niesamowite, że tak to zleciało.. Zatem następny post o świętowaniu i chyba jak urodziny to i jakiś prezent by się przydał.... Dobrej nocy i słońca w sercu, bo tego na niego już coraz mniej:)
ps. chciałam się jeszcze pochwalić że 2 tygodnie temu wzięliśmy z mężem udział w święcie dyni organizowanym przez moją sąsiadkę, był konkurs kulinarny mój mąż zajął drugie miejsce piekąc ciasto dyniowe, a ja pierwsze za zupę krem na ostro z chilli i świeżym imbirem:))

czwartek, 18 października 2012

zielony

W mojej jesiennej tęczy zielony zajmuje duży pas.  Jest jej wokół  całe mnóstwo. Ma przeróżne odcienie. Od tej soczystej, która bardziej kojarzy się z wiosną przez tą ciemną, głęboką, po szarą bardziej spłowiałą. Uwielbiam kolor zielony:) Ma wielką moc:) Potrafi ukoić, pobudzić, zachwycić... Dla mnie niezastąpiony, nie wyobrażam sobie gdyby miało go nie być.

Zieleń jabłoni kosztel.

Na pierwszym planie bluszcz zwisający z koszyka..a na drugim winobluszcz.

Kosmiczna zieleń:) Spontanicznie wyrosło mi małe poletko kosmosów.


W szklarni nadal zielono..



Dojrzewają zielone pomidory...

a u ich stóp rośnie szpinak...

i papryka.

Na rabacie różano - ziołowej ponownie zakwitła królowa kwiatów...

tu również wysiało się mnóstwo kosmosów...

ponownie kwitną i owocują poziomki:)

Mój ukochany bluszcz szaro - zielony..

a tu z wionobluszczem trójklapowym.

Soczysty trawnik założony kilka tygodni temu:)



Dalia, która nie dała się przymrozkom i kwitnie jak szalona:) I co nadal twierdzicie, że jesień jest złota? Bo u mnie jest zdecydowanie zielona:)