wtorek, 27 kwietnia 2010

Cisza...


Marazm psychiczny mnie dopadł... Fizycznie mnóstwo energii, ale wszystko co robię, robię bez przekonania...Bez wewnętrznego głosu, że to ma sens, że warto...
Tak naprawdę sama nadal nie wiem czego chcę, w którą stronę mam iść stojąc na rozdrożu...
Czuję, że tak niewiele mi potrzeba...a jednak to tak niewiele okazuje się czymś ogromnym i nieosiągalnym...
Tak trudno kochać...a bez miłości jakoś nic nie ma sensu.
Potrzeba tylko tej iskry w sercu, a świadomość tego, że jest ktoś dla kogo jesteśmy najważniejsi i świadomość, że my jesteśmy komuś potrzebni (choćby na chwil kilka) potrafi uskrzydlać, sprawić, że znów chce się żyć...
Mi się nic nie chce... jedna wielka pustka...
Ciągle tylko żądania deklaracji, ale ja mam już dość słów...pustych i nic nie znaczących...
Bez poczucia tego wszystkiego o czym pisałam wyżej słowa nie mają dla mnie żadnego znaczenia...
Szkoda tylko, że dla innych właśnie słowa są kluczem do wszystkich drzwi...

Aga

2 komentarze:

  1. Trzymaj się.Przytulam mocno

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedziemy na jednym wózku, zawsze trochę raźniej :)
    mam nadzieję, że to tylko gorszy moment i minie. Miłego weekendu, pozdrawiam Cię.

    OdpowiedzUsuń