wtorek, 9 lutego 2010

Zło

MAM DOŚĆ! Niech ten cholerny dzień się skończy. To za dużo jak na mnie. Czuję, że już nie mogę. Nie mam siły dłużej udawać a jestem do tego zmuszana codziennie. Kiedy zdobędę się na odwagę i w końcu zacznę być panią własnego losu? Każdy ma granice swojej wytrzymałości...Ja już nie raz myślałam, że swoje przekroczyłam, a jednak nie...Wciąż dzieje się coś nowego, coś niedobrego, coś co wręcz zabija za każdym razem jakąś cząstkę mnie...Staram się jakoś żyć, ale to nie jest życie to jest tylko egzystencja. Zwykła i pusta. Nie chcę tak, a jednak zgadzam się na nią każdego dnia.
Nie dość, że w moim prywatnym, jeszcze wciąż małżeńskim życiu coś się dzieje (coś strasznego) to jeszcze w rodzinnym. Wiem, że zawsze w trudnych sytuacjach ludzie zadają sobie pytanie "Czemu mnie to spotyka", "Czemu to właśnie ja?, "Co ja takiego zrobiłam?" i ja też zadaję sobie te pytania. Na niektóre z nich próbuję znaleźć odpowiedź, ale na niektóre nie mogę, nie chcę , nie potrafię, nie da się...Moje prywatne życie rozp... się z wielu powodów. Na niektóre miałam wpływ a na inne nie. No cóż tak już jest. Muszę jakoś żyć...choć szczerze mówiąc idzie mi to z wielkim trudem. Najgorsze jest jak człowiek nie wie czego chce, co czuje, kim tak naprawdę jest! Życie to nie próba generalna. Jest jedno jedyne. A my tak często nie potrafimy tego wykorzystać i zrozumieć. Nie wiem czemu tak wielu z nas boi się żyć w zgodzie ze sobą samym...Przecież to chyba najważniejsze. To nasze życie i nie powinniśmy się tego bać. Ja to wiem i co z tego?! Boję się! Wolę znane piekło niż nieznaną przyszłość! Tak bardzo pragnę by był ktoś kto by wyciągnął do mnie rękę i pokazał, że może być inaczej...Z drugiej strony myślę, że to zwykłe tchórzostwo bo sama powinnam być na tyle dojrzała, żeby podjąć decyzję. A tak naprawdę w głębi serca chciałabym poczuć, że ktoś mnie naprawdę kocha...Tak bardzo potrzebuję tej miłości, tęsknię za nią i nie wiem czy kiedykolwiek ją otrzymam. Nie ma chyba nic gorszego jak poczucie osamotnienia. Tak się właśnie dziś czuję. Moja nadzieja opada już z sił...
W dodatku dowiedziałam się dziś, że bliska mi osoba ma podejrzenie raka płuca z przerzutem na serce... Nie zgadzam się na to! To takie niesprawiedliwe! Jeśli ktoś ma dwadzieścia parę lat i całe życie przed sobą! Nie mogę znieść tej myśli, że ta wstępna diagnoza się potwierdzi w dalszych badaniach! Nie wytrzymam tego! Wiem, że trzeba być dobrej myśli, ale jeśli zwala się na głowę tyle złego to jakoś nie potrafię myśleć pozytywnie. Czuję jak rozpacz w środku mnie rozrywa, łzy lecą z oczu jak opętane, a gardło jak zwykle zaciśnięte...nie potrafię z nikim o tym rozmawiać, a czuję, że muszę...tylko jak? Jak zwykle w takich sytuacjach jestem jak kamień...To wszystko jest już zbyt ciężkie, a moje ramiona ledwo już dźwigają!
Mam dość tego dnia! Chcę żeby to wszystko się skończyło i okazało tylko złym snem... Chciałabym zasnąć i obudzić za jakiś czas kiedy wszystko już będzie dobrze...
Już nawet płakać nie potrafię bo łzy lecą mi z oczu same i bezustannie. Przyklejam sztuczny uśmiech do twarzy i ocieram ukradkiem oczy. Cały czas udaję...przed ludźmi i przed samą sobą!
Muszę się przespać, nie myśleć, na chwilę zapomnieć, jutro już wszystko będzie inne...Tylko czemu mam poczucie, że będzie jeszcze gorzej...?

Agnieszka:(

2 komentarze:

  1. Witaj! jestem u Ciebie pierwszy raz, trafiłam z bloga Kasndry.
    Ja też udaję, cały czas, każdego dnia... rozumiem i ściskam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło, że do mnie trafiłaś:)
    Mam nadzieję, że kiedyś szare chmury na naszych niebach się rozproszą. Wiosną zawsze łatwiej.
    Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń