poniedziałek, 18 stycznia 2010

BROSZKOWO i nadal chorowicie...


Za wcześnie się ostatnio pochwaliłam, że wracam do zdrowia...niestety choróbsko trzyma mnie już tydzień. Dopadł mnie wirus rota, a każdy wie jakie to paskudztwo jest męczące. Teraz z licznych dolegliwości został mi katar i ból gardła... Mam nadzieję, że to już koniec bo szczerze mówiąc wymęczona i osłabiona jestem i to bardzo. Wiadomo, że nikt nie lubi chorować. Ale teraz to już naprawdę czuję, że lada dzień i będę jak nowa:)

W zeszłym tygodniu naszła mnie wena mimo okropnego samopoczucia i wyprodukowałam kilka broszek... Bazą do każdej jest kwiatek z włóczki zrobiony na szydełku. Dostałam kiedyś sporo od koleżanki i tak leżały bo nie miałam na nie pomysłu. W końcu się doczekały... Poszły w ruch moje ulubione bawełniane koronki, koraliki, perełki, tasiemki i co tam jeszcze pod ręką było. I tak powstało kilka broszek, które według mnie są całkiem wdzięczne:)
W produkcji są następne bo już się spodobały kilku osobom, więc jeszcze troszkę ich naprodukuję.
Wczoraj moja młodsza siostrzyczka, która występowała z chórem miała przypiętą tą pierwszą poniżej i wyglądała z nią ślicznie- z resztą Marysia zawsze wygląda ślicznie :) (o niej muszę koniecznie wysmarować oddzielnego posta bo to najukochańsza istota pod Słońcem)
Tak więc pokazuję kilka pierwszych broszek jakie powstały, mam nadzieję, że się spodobają:)







Idę dalej szyć broszki póki wena mnie nie opuściła.
A Wam odwiedzającym życzę zdrówka bo jest najważniejsze i bez niego nic się nie da:)
Miłego i twórczego wieczoru życzę!
Aga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz