piątek, 16 lipca 2010

Tłumaczę się:)




Oj znów nie było mnie tu całe wieki...aż mi głupio! Ale to wszystko przez złośliwość rzeczy martwych. Na raz popsuł mi się telefon którym to głównie robię zdjęcia i jedyny sensowny laptop... Tak więc nie bardzo miałam jak pisać posty tzn. posty mogłam pisać, ale byłyby takie "gołe" bo bez zdjęć. Telefon nadal nie naprawiony, mogę robić zdjęcia, ale zgrywać nie bardzo... więc du...
Żeby nie było tak łatwo to w między czasie wyłączyli u nas prąd, więc posta też piszę na raty...
Może to jakiś znak co by tu za dużo nie wypisywać:)
Jednak spróbuję może się uda coś dziś opublikować... (po napisaniu tego zdania komputer się zawiesił, a ja jako choleryczka prawie go wyrzuciłam za okno z wściekłości)

Upał daje się już we znaki wszystkim, ja lubię ciepełko, ale takie temperatury codziennie są naprawdę wyczerpujące... Ale broń Boże nie narzekam bo człowiek przynajmniej opalony troszku:) Tak, że sobie egzystuję głównie zbytnio się nie wysilając. Wszystkie zaczęte odnawiane mebelki poszły w odstawkę bo zwyczajnie nie mam siły ich skończyć. Muszą poczekać na bardziej sprzyjające warunki.


Jakiś czas temu skończyłam robić przetwory z truskawek, teraz czekam na inne owocki i troszku mniejszą temperaturę za oknem bo na moim poddaszu to jak w saunie chwilami:), więc stanie przy garach jest iście piekielnym doświadczeniem:)

Lipiec to także miesiąc moich urodzin... Oj świętowałam w tym roku przez bite dwa weekendy pod rząd:) Najpierw z przyjaciółmi i znajomymi, a tydzień temu z rodzinką... A tej najbliższej rodzinki tak prawie z jednego domu to wpadło 19 osób:) Więc imprezka była udana, wesoła, z dobrym jedzonkiem przygotowanym przeze mnie w ilości prawie hurtowej, nawet z tańcami prawie do rana:) a no i małym meczykiem w siatkówkę:)
To pierwsze urodziny od kilku lat spędzone w domu, bo co roku wypadały akurat jak pracowałam na koloniach... Mam z tego czasu mnóstwo laurek i prezencików do dzieciaków. Oj fajnie było pracować z dzieciakami, ale czuję, że musiałam odpocząć bo inaczej bym ześwirowała...

Pochwalę się jeszcze pięknymi i ogromnymi w tym roku malwami. Są cudne po prostu:) Uwielbiam je:) Mój mąż twierdzi, że są wieśniackie i ich nie lubi, a ja z zaciętością maniaka tłumaczę mu, że są raczej wiejskie niż wieśniackie:) Co by nie mówił dobrze im u nas bo rosną jak szalone:)
Zaczynają już kwitnąć dalie i cynie, nawet nasturcje uratowane bo prawie je zeżarły mszyce...ale jakoś dają radę.





Takie mydło i powidło w tym poście, ale jak się dorwałam do komputera to chciałabym od razu nadrobić wszelkie zaległości i o wszystkim na raz napisać i wszystko pokazać... Jednak zostawię coś na zaś bo nie wiem kiedy znów będę mogła zgrać zdjęcia:)

Uciekam spać bo już późno, ale uparłam się, że napiszę tego posta choć by nie wiem co:) Piszę go już 2 godziny bo non stop coś się dzieje jak nie z prądem to z laptopem:/ Mam jeszcze nadzieję, że uda się opublikować...

Miłych słonecznych dni Wam życzę:) Z dobrą książką czytaną w cieniu drzew, z arbuzami cieknącymi do łokci i miłymi wieczorami w gronie bliskich osób przy odrobinie czegoś "chłodzącego":)

Aga

10 komentarzy:

  1. Robiąc przetwory pamiętaj, że nie należy tego robić w deszczowe a szczególnie burzowe dni.
    O czym mało kto wie, podczas takiej aury w powietrzu grasuje zwiększona ilość bakterii.
    Kiśnie mleko i kwaśnieją zupy. Także skutkiem tego, przetwory później Ci długo nie postoją.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aga, ja też uwielbiam malwy :)
    Udało mi się wyhodować czarne, są pojedyncze ale piękne. Teraz posiałam jeszcze bardzo jasne różowe pełne, właśnie wzeszły. Poluje też na białe pełne, nie mogę znaleźć w sklepach. Pięknie wyglądają i pod wiejskim płotem i w mieście na trawie zebrane w grupach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem urodzony na Warmi. Z dzieciństwa właśnie pamietam rzędy cudownych malw za płotami mazurskich domów z czerwonej cegły.
    Kompozycja plastyczna - istne cudo. Może komuś trąci kiczem, ale dla mnie to nie jest przeszkodą do wielkiej atencji.
    Kwiaty były tak wysokie, że musiałem zadzierać głowę do góry. Podziw i respekt w jednej osobie :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przetwory zdecydowanie robione w słoneczne dni bo takie ostatnio dominują, więc mam nadzieję, że postoją długo i będą smakować wyśmienicie:)
    A co do malw to racja, że są urocze, wszędzie wyglądają pięknie, są dostojne i takie bezpretensjonalne:)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Przetwory truskawkowe ja też robiłam ale juz nie pamiętam jaka wtedy była pogoda,....
    Masz piękne malwy!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Aagoo Twoje przetwory na pewno też będą udane i smakowite:) A malwy rzeczywiście mi się udały:)
    Pozdrawiam Cię:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Bramasole. Z truskawek robię syrop i konfitury. Teraz zrobiłam słoiki z dżemem porzeczkowym, a w środę przyjdzie pora na kiszenie ogórków.
    Pomyślności z okazji urodzin.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. MarioPar widziałam u Ciebie te wszystkie Twoje przetwory!
    Dziękuję za życzenia:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oh, jak tu pięknie !
    Jestem pierwszy raz na Twoim blogu ale zapowiada się na to że będę często tu zaglądać...
    Pozdrawiam Agnieszka :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Miło mi, że Ci się u mnie podoba:)
    Zapraszam więc:)
    pozdrawiam Aga

    OdpowiedzUsuń