czwartek, 29 października 2009

Czarne chmury na moim niebie.

Chciałabym potrafić i móc myśleć o sobie i swojej przyszłości pozytywnie..., ale nie potrafię niestety. Tak bardzo czuję się samotna z tym wszystkim co się teraz wokół mnie dzieje. Nie chcę żeby ten blog był tylko o moich problemach i smutkach, ale niestety taki okres w moim życiu.
Taplam się w swoim żalu, smutku, rozpaczy, rozgoryczeniu...ale chyba muszę. Jest mi to potrzebne...Do tej pory sobie na to nie pozwalałam, ale "ból musi wyboleć, a łzy muszą wylecieć" i taki właśnie chyba u mnie czas...Mam jednak gdzieś głęboko w środku ziarenko nadziei na lepsze jutro. Myślałam, że jak powiem sobie, że czas dzieciństwa już za mną i że to wszystko co było już nie jest ważne - to się myliłam. Boimy się zajrzeć w ciemne zakamarki naszej przeszłości, odkładamy to jak najdłużej, ale przychodzi taka chwila, że coś pęka, że dłużej czekać się nie da...I zaglądamy tam...i to jest ciężkie, ale musimy to zrobić, żeby móc iść dalej. Teraz dopiero, gdy nastał trudny czas w moim życiu dociera do mnie jak bardzo to, czego doznajemy we wczesnych latach dzieciństwa i młodości ma na nas ogromny wpływ, jakie piętno na nas odciska...Bądźmy my dorośli tego świadomi wychowując kolejne pokolenia. Nie mam swoich dzieci, ale w przyszłości nie chciałabym nigdy powtórzyć błędów moich rodziców. Nie będę mówić o traumatycznych przeżyciach jakich doznałam, ale choćby mówienie swoim dzieciom, że są kochane, że są ważne, że są zdolne ma taki ogromny wpływ na budowanie naszej świadomości, naszego poczucia własnej wartości. Ja tego nie mam i dopiero w wieku dwudziestu paru lat próbuję nabrać tej pewności siebie, zrozumieć, że jestem coś warta. To dość późno, ale chyba "lepiej późno niż później"...Szkoda tylko, że wiąże się to w moim przypadku z depresją, z rozpadem małżeństwa i ogromnymi zmianami w moim ledwie poskładanym życiu...Ale nic...pozostaje mi tylko wierzyć, że nic nie dzieje się tak bez sensu, nie wierzę w przypadki. Widocznie muszę to wszystko przeżyć by móc żyć inaczej, by zrozumieć wiele spraw. Bolesna i ciężka to nauka -gorsza chyba jest tylko matematyka:)- ale muszę ją przetrwać...Dobrze, że humor mnie do końca nie opuścił... I PRZYJACIELE bez, których po prostu nie dałabym rady.
Wielkie dziękuję dla WAS
Ściskam cieplutko w ten zimny i ponury wieczór:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz