czwartek, 17 grudnia 2009

Nic nie trwa wiecznie...

"W księżycowy wniknąć chłód
wejść w to srebro na wskroś złote
w niezawiły śmierci cud
i w zawiłą beztęsknotę

Był tam kiedyś czar i śmiech
tłumy bogów w snów obłędzie-
było dwóch i było trzech-
lecz żadnego już nie będzie!

Został po nich rozpęd wzwyż
i ta oddal bez przyczyny
i ten złoty nadmiar cisz-
i te srebrne szumowiny...

Tam bym Ciebie spotkać chciał
tam się przyjrzeć swemu licu
właśnie dwojga naszych ciał
brak mi teraz na księżycu!

Noc oddycha nasza krwią,
krew podziemną płynie miedzą...
Nasze ciała teraz śpią-
nasze ciała nic nie wiedzą"

B.Leśmian


Od kilku dni ten wiersz chodzi mi po głowie... Pierwszy raz usłyszałam go osiem lat temu...nie miałam wtedy chyba jeszcze skończonych siedemnastu lat i od tamtej pory cały czas go pamiętam. Słuchałam go wtedy leżąc w środku nocy na łące, w wysokiej chyba metrowej trawie...
Była ciepła letnia noc, a ja szaleńczo zakochana:) Wtedy myślałam, że tak już będzie do końca życia...Teraz już wiem jak bardzo się myliłam.
Tak wiele od tego czasu się zmieniło, ale "Wiersz księżycowy" Leśmiana nadal co jakiś czas puka do mojego serducha, do moich myśli i wspomnień.To piękne wspomnienia...
Dziś też zapukał i to jakoś mocno i boleśnie. Siedzę, wspominam, a łzy płyną ciurkiem...
Tak bardzo mi żal! Teraz została mi tylko zimna obojętność od której pęka mi serce...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz